Guardian
Drzwi cicho zaskrzypiały, kiedy do pokoju weszła Sylwia. Konrad leżał na ziemi z kartką papieru i kredkami przed sobą. Nie zwracał uwagi na kosmyki włosów wpadające mu do oczu. Sięgnął po niebieską kredkę, aby nadać rysunkowi nieco kolorów, i kolejnymi pociągnięciami barwił niebo będące tłem całej scenerii. Niewielki dom, on trzymający mamę za rękę, kilka drzew, kot oraz Karol – z góry czuwający nad ich bezpieczeństwem. Na widok zmarłego syna Sylwia zacisnęła usta w cienką linię i przeniosła wzrok na Konrada. Przykucnęła przy nim i przeczesała jego włosy, kiedy ten uniósł głowę, aby na nią spojrzeć.
– Brakuje ci go, prawda? – zapytała czule. Ten jednak wzruszył ramionami i ponownie wrócił do rysowania.
– Niespecjalnie.
– Nie? – zdziwiła się, przysiadając na jednej nodze. – Pamiętam, jak jeszcze niedawno to przeżywałeś.
– Ale Bres powiedział, że nic mu nie jest i że teraz jest szczęśliwy.
– Bres?
– Mój przyjaciel – odparł radośnie, odkładając kredkę i sięgając po czerwoną. – Na początku trochę się go bałem, ale teraz już tak nie jest.
– A gdzie on jest? – zapytała zaciekawiona, kładąc się na podłodze, by lepiej widzieć jego twarz.
– Tutaj. – Konrad wskazał na okno narysowanego domu.
Kiedy do Sylwii dotarło, na co tak właściwie patrzy, zamarła. Ciemna postać z szerokim uśmiechem i cylindrem zdobiącym jego głowę wzbudzała w niej niepokój. Pospiesznie spojrzała na chłopca, jednak ten z uśmiechem dalej kolorował rysunek. Rozejrzała się po pokoju, starając się dostrzec coś niepokojącego; coś, co nie pasowałoby do reszty. Szafa, łóżko, skrzynia, zabawki, rysunki na ścianach – wszystko wydawało się takie, jakie powinno.
– Konrad – zaczęła niepewnie, spoglądając na niego – powiedz mi coś o twoim... przyjacielu.
– A co chcesz wiedzieć?
– Wszystko? Jaki jest? Jak wygląda? Czego chce? Dlaczego przyszedł? – Konrad naraz wybuchnął cichym śmiechem, chowając twarz dłoniach. – Co cię tak rozbawiło?
– Ty – odparł, patrząc na nią. – Rozbawiłaś go. – Sylwię natychmiast przeszedł dreszcz.
– Rozbawiłam...? On... on tu jest? – Ponownie rozejrzała się po pokoju.
– Nie zobaczysz go – odparł, wzruszając ramionami.
– Dlaczego?
– Bo tego nie chce. Nie lubi, kiedy ludzie go widzą.
– Ale ty go widzisz, tak? – zapytała ostrożnie, obserwując jego twarz.
– Jest moim przyjacielem – zaśmiał się. Podparł głowę dłonią, po czym dodał: – Nie lubi też, kiedy się koło mnie kręcisz.
– Słucham?
– Tak powiedział – mruknął pod nosem. – Nie lubi twojego towarzysza.
– Jakiego towarzysza? – Sylwia coraz mniej rozumiała. Zmarszczyła brwi, od czasu do czasu rozglądając się na boki.
– Jakiego…? – wyszeptał, zerkając w bok. – Ale on jest dobry, prawda?
– Konrad, o czym ty…
– Anioła – przerwał jej. – Mówi, że masz obok siebie jednego, który cię chroni. Tak samo jak każdego człowieka. – Chłopiec patrzył na nią przez chwilę, po czym posłał szeroki uśmiech. Nie rozumiał, dlaczego mama tak się boi, dlaczego zadaje tyle pytań o jego nowego przyjaciela. W końcu innymi aż tak się nie interesowała. – Nie martw się, mamo. Wszystko będzie dobrze.
– Konrad – zaczęła ostrożnie, ignorując jego słowa – a gdzie jest twój anioł?
Uśmiech naraz zniknął z twarzy chłopca. Wpatrywał się w nią przez chwilę, szukając odpowiedzi, jednak nie potrafił jej znaleźć. Mimowolnie powędrował wzrokiem w bok, wpatrując się w pustą przestrzeń. Kiedy cisza zaczynała stawać się nieznośna, Sylwia postanowiła się odezwać. Nim jednak to zrobiła, Konrad pokręcił głową i wrócił do rysowania. Jego twarz nie wyrażała już niczego.
– Konrad...?
– Nie wiem… – mruknął cicho. – Nie wiem, gdzie jest.
Tekst z 18.10.2018 r.
Komentarze
Prześlij komentarz